Komedia "Znaczek miłości", wyreżyserowana przez Jakuba Przebindowskiego nawiązuje do klimatu filmów Stanisława Barei. Akcja toczy się w bliżej nieokreślonym z nazwy miasteczku, gdzieś na zachodzie Polski.
Spokojne Muzeum Znaczka Pocztowego staje się nagle miejscem wielu nieoczekiwanych zdarzeń, przeplatanych starym jak świat tematem o niespełnionej miłości. Ale jest też i zbrodnia (dokonana przez znanego publiczności tylko z imienia syna) w obronie czci i honoru tatusia nieboszczyka. Sztuka zaczyna się od przesłuchania świadka, początkowo jeszcze nie wiadomo w jakiej sprawie. Przesłuchanie prowadzi milicjant Józek (Lesław Żurek), którego żona znajduje się na porodówce i lada moment ma urodzić pierwsze dziecko. Świadkiem jest młodziutka Krystyna (Martyna Kliszewska), która pląta się w zeznaniach. Z czasem okazuje się, że sprawa dotyczy morderstwa. Z retrospekcji dowiadujemy się czego dokładnie dotyczy sprawa i jakie ma związki z Muzeum Znaczka. A ma bardzo ścisłe.

W wyniku późniejszych skomplikowanych wydarzeń, nowa kierowniczka zostaje zwolniona, na jej miejsce wraca pełna nadziei na wspólną przyszłość z Mironem Wanda. Niebawem okazuje się, że mąż Krystyny zabił Mirona i trafił do więzienia. Porzucony przez żonę, zostaje zaopiekowany przez - pozostającą do tej pory w panieńskim stanie - Henrykę.
Przez dwie godziny publiczność miała zapewnioną zabawę na najwyższym poziomie. A oryginalne rekwizyty z lat 70- tych i kostiumy stylizowane na czasy Gierka dopełniły smaku przedstawienia.
Komentarze
Dodaj komentarz