W sobotę o brzasku 40 turystów pod przewodnictwem Tomasza Wrony wyruszyło z przysiółka Mosorne we wsi Zawoja na babiogórski szlak. Pomimo optymistycznych prognoz, pogoda nie wyglądała zachęcająco. Wokół wyniosłego masywu, uchodzącego za nieprzewidywalny pod względem warunków atmosferycznych, krążyły ciemne, ciężkie chmury, co raz przysłaniające partie szczytowe.
Wędrowcy, podążając doliną Mosornego Potoku, kierowali się w stronę wodospadu, będącego jedną z najwyższych i najładniejszych kaskad w całych Beskidach Zachodnich. Na miejscu, w głębokim leśnym wąwozie, wszyscy z zapartym tchem oglądali amfiteatralną ścianę, po której z 8-metrowego progu spadała woda, efektownie rozpryskując się o występy skalne fliszu karpackiego.

Dalsza wędrówka wiodła wysokimi wzniesieniem w kierunku Cylu Hali Śmietanowej (inaczej Kiczorki - 1298 m). Szlak biegł przez gęsty las, miejscami stanowiący pozostałość dawnej puszczy karpackiej, usiany wiatrołomami. Po pokonaniu stromego podejścia, ze szczytu Kiczorki znów oglądano piękne widoki. Następny odcinek wędrówki z Kiczorki na Policę także obfitował w dość strome podejścia i malownicze pejzaże.
Przewodnik co krok dzielił się informacjami z historii tych terenów, różnymi ciekawostkami geograficznymi i topograficznymi. Szlak prowadził przez połać imponującego boru górnoreglowego, chronionego przez rezerwat im. prof. Zenona Klemensiewicza wybitnego językoznawcy wykładającego na UJ, który 2 kwietnia 1969 roku zginął w katastrofie lotniczej na stokach Policy, razem z 52 innymi osobami. Turyści pochylili się z zadumą przy pomniku upamiętniającym ofiary katastrofy, po czym ruszyli dalej, dawnym szlakiem przemytniczym zwanym "Tabakowym Chodnikiem" oraz niegdysiejszą granicą słowacko-niemiecką, której ślady można znaleźć jeszcze dzisiaj. Sam wierzchołek Policy nastrajał nostalgicznie, dookoła bowiem wyłaniały się kikuty uschniętych drzew.
Atrakcją wyprawy było tradycyjnie zorganizowane ognisko z pieczeniem kiełbasek przy znanym schronisku PTTK na Hali Krupowej. Była to chwila prawdziwego relaksu. Miejsce tonęło w polnych kwiatach, a rozciągający się z niego widok na panoramę Tatr wręcz olśniewał.

Wszyscy uczestnicy wycieczki wracali dumni z pokonania 19-kilometrowej, nie najłatwiejszej trasy. Zafascynowani urokiem kojarzonej z dzikością, mrokiem i zaświatami "Królowej Beskidów", która kusi, czaruje i wabi, postanowili następnym razem zmierzyć się z wyzwaniem wspinaczki na szczyt Diablaka.
Komentarze
Dodaj komentarz